VI Dzień nowenny do Ducha Świętego.
ROZORANE BRUZDY
„A gdzie można staczać walki najbardziej zwycięskie? Oczywiście na pustyni czyli tam, gdzie Duch poprowadził Jezusa, by stawił On czoła nieprzyjacielowi. Ten sam Duch i ją tam pociąga. Podobnie jak wszystkich mnichów przed nią. Nie ma ani chwili do stracenia. Mamy tylko jedną chwilę tego życia, aby życia, by wzrastać w Miłości. Pragnęłam kochać, do szaleństwa kochać Jezusa, dawać Mu póki mogę niezliczone dowody miłości. Zanim będzie za późno. Gdzie mogłaby miłować Go najpełniej? Gdzie mogłaby totalnie być dla Niego? W Karmelu. Tam, gdzie Jezus będzie totalnie dla niej. On zastąpi wszystko inne. Nic już nie powstrzyma jej w tym wstępowaniu na Górę Karmel.
Jakże piękna jest Teresa na progi swojej pustyni. Rzeczywiście jest tą dziewczyną, którą Król – znalazłszy całą we krwi na poboczu drogi – przyodział olśniewającym pięknem. Tak, Jezus uczynił to wszystko dla mnie, mówi Teresa, do siebie odnosząc szesnasty rozdział księgi Ezechiela.
Czy jednak w jej żelazną wolę nie wślizgnął się, niepostrzeżenie, ukryty woluntaryzm? Czy w tej totalnej miłości, nie przygląda się jeszcze trochę samej sobie? Czy zbytnio nie dowierza swoim możliwościom? Pan delikatnie zabiera się do rzeczy. Gorąco pragnęła umiłować Go tak, jak została umiłowana, jak wszystkie narzeczone świata. I zmuszona jest przyznać: nie, nigdy nie staniemy się zdolni do popełnienia dla Niego tych szaleństw, jakie On uczynił dla nas. Wzrastanie jest dla mnie niemożliwością. W Karmelu, po raz kolejny w życiu, doświadcza w całej rozciągłości swojej niemocy. Tak, istnieje coś, co jest poza jej zasięgiem. Jestem niezdolna do modlitwy, do praktykowania cnoty. Na modlitwie wewnętrznej śpi. Ale śpi też Jezus. Nie doświadcza już Jego obecności. Czy i wokół jej celi zacznie krążyć mały, albo bardzo przebiegły demon znużenia, podobnie jak się dzieje w życiu każdego z nas?