Jezus pukał do drzwi mojego serca bardzo delikatnie i cierpliwie. Chciał, abym sama, w wolności zaprosiła Go do swojego życia…
Pierwszych pragnień bliskości z Jezusem doświadczyłam na pieszych pielgrzymkach do Częstochowy. Wpatrując się w Maryję dostrzegłam jak Ona wskazuje na swojego Syna. W domu wracałam do szarej rzeczywistości. Szarej, ponieważ bez blasku prawdziwej relacji z Bogiem.
Dopiero w liceum zgodziłam się, aby Jezus powoli mnie nawracał. Duch Święty subtelnie rozpalał moje serce ku życiu wyłącznie dla Boga. Bardzo głęboko przeżywałam tajemnicę Jezusa Ukrzyżowanego. To, co działo się w moim wnętrzu skrzętnie ukryłam. Potrzebowałam czasu, aby dojrzeć do odpowiedzi na ten głos. Szczerze modliłam się o wypełnienie woli Boga w moim życiu. Bardzo pragnęłam szczęścia i ufałam, że go doświadczę, gdy będę blisko Boga. Po przeczytaniu ,,Dziejów Duszy” św. Teresy od Dzieciątka Jezus zafascynowałam się życiem karmelitanki. W głębi duszy słyszałam ciche zaproszenie do takiego życia. Delikatne pukanie…
Odpowiedź wymaga wiele odwagi, której mi brakowało. Szczególnie w tych czasach. Lęk sparaliżował moje działanie. Wielkie pragnienia schowałam głęboko. Przykryłam szczelnie tłumacząc sobie, że to wszystko mi się tylko wydaje. Postawiłam szereg warunków, których spełnienie mogłoby mnie przekonać. Potrzebowałam faktów. Jezus w swoim miłosierdziu cierpliwie przekonywał mnie o swojej miłości i starał się odpowiedzieć na moje wymagania.
Zdecydowałam się na studia, choć nie do końca byłam przekonana do swojej decyzji. Doświadczenie na studiach okazało się bardzo cenne i bogate. Poznałam ludzi z różnych środowisk. Zobaczyłam nocne życie w wielkim mieście. Na ulicach, w akademiku, w klubach dostrzegłam ludzi spragnionych miłości. Niestety nie szukali jej u Źródła Miłości. Dzięki łasce Pan podarował mi wspólnotę, gdzie mogłam dojrzewać i rozwijać się. Zatrzymując się na chwile w ciszy znowu słyszałam pukanie Jezusa. Mijały tygodnie, a ja zaczęłam widzieć jak On pochyla się nade mną. Warunki, które chciałam aby się spełniły – zrealizowały się. Myślałam, że jak to się stanie, to tym bardziej utwierdzę się, że życie w klasztorze – to nie dla mnie, i ucichnie na zawsze pragnienie życia w Karmelu. Tymczasem szczerze szukając szczęścia zobaczyłam, że znajdę je tylko zupełnie oddana Bogu. Nic i nikt inny nie mógł mnie nasycić.
Postanowiłam nareszcie porozmawiać o tym co czuję. Niesamowite, że jak tylko wypowiedziałam swoją historię moją duszę zalał głęboki pokój i pewność powołania. Z radości nie mogłam spać po nocach. Słowo Boże prowadziło mnie każdego dnia. Fakty były niedopodważenia! Łaską jest że je widziałam! Wszelkie wątpliwości, trudności, obawy – dosłownie wszystko oddałam ufnie Jezusowi. Skoro oddalam siebie to teraz On troszczy się o mnie, jak o swoją własność. Nareszcie mógł wejść do mojego serca. Teraz jest mocą w mej słabości. Jest Miłością, która leczy i podnosi z upadku. Jest światłem, które oświeca mroki duszy. Zaskakuje codziennie. W swoim Słowie pozwala doświadczyć miłości jaką obdarzył mnie od początku. Znalazłam moje szczęście, którego od zawsze pragnęłam. Jezus już przekroczył moje marzenia, a dopiero jestem trzy miesiące od wstąpienia do Karmelu. Co przyniesie jutro? Tajemnica Jezusa.