Świadectwo s. Lucyny

Jak to się stało, że znalazłam się w Karmelu? Historia jest długa, ale postaram się choć pokrótce Wam ją przybliżyć.

Pochodzę z małego, bogatego w tradycje, górnośląskiego miasteczka Mikołów, z parafii pw. Św. Wojciecha. Jako młoda, wzrastająca osoba brałam czynny udział w krzewieniu kultury, działając w zespole muzyki dawnej, który miał swoją siedzibę
w moim mieście. To był dla mnie wielki dar, ponieważ rozwinęła się przez to moja wrażliwość muzyczna i artystyczna. Udzielałam się także we wspólnocie Ruchu Światło Życie działającej w naszej parafii. Tam zaczęłam przybliżać się do Jezusa przez budowanie osobowej relacji z Nim. W tym też okresie wzrastania, Pan powołał do Siebie mojego ojca. Było to trudne
i bolesne doświadczenie. Mimo tego od tej pory czułam, że jestem bliżej nieba, a Bóg jest rzeczywiście moim Ojcem.

Pierwsze wezwanie do życia zakonnego usłyszałam przed maturą, gdy byłam na dniach skupienia przed tym egzaminem.
Jednej nocy przebudziłam się i miałam w myślach te słowa Ewangelii: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, aby wyprawił robotników na swoje żniwo.  Odtąd zrozumiałam, że Pan wzywa mnie na tę drogę. Tylko nie wiedziałam jeszcze: gdzie? W jakim zakonie? Zaczęłam pytać Jezusa. Miałam w sobie wewnętrzną zgodę na taki Jego plan wobec mnie.
Do pewnego momentu. Mianowicie, gdy uświadomiłam sobie, że wstąpienie do zakonu wiąże się z opuszczeniem domu.
W tym czasie mieszkałam z mamą i starszym rodzeństwem  siostrą Eweliną i bratem Władysławem. Jednak moja bliska więź
z mamą przekonała mnie, że powinnam zostać, by otoczyć mamę opieką na dalsze lata życia. Wtedy postawiłam Jezusowi warunek, że wobec tego nie mogę odpowiedzieć na Jego prośbę. I przestałam o tym myśleć.

Po maturze podjęłam dalszą naukę: dwuletnie studium przygotowujące mnie do egzaminu na studia plastyczne.
Chciałam studiować w Cieszynie. Ale Jezus nie zrezygnował ze mnie.  Poznałam, że Jego wola wezwania mnie do szczególnej bliskości ze Sobą, jest Jego odwiecznym zamysłem. Wtedy Pan dotknął mnie po raz drugi – moja mama ciężko zachorowała
i po tygodniu zmagań, Pan wziął ją do Siebie. Teraz wiem, że to był moment, kiedy dopełniły się jej dni na ziemi. A we mnie radość współistniała razem z cierpieniem. Dlaczego? Cierpiałam z powodu utraty kolejnej, bliskiej mi osoby. A doznałam ulgi,
bo zrozumiałam, że Bóg dopełnił miary cierpienia mamy i postanowił sam zatroszczyć się o nią w sposób niewypowiedziany, zabierając ją do siebie. Przez całe to dojmujące doświadczenie zrozumiałam jeszcze coś bardzo ważnego, co dotyczy mnie. Mianowicie, że Bóg odpowiedział na warunek, który Mu postawiłam, spełniając go osobiście. To było dla mnie światło Ducha Świętego! Wtedy powiedziałam Panu moje pierwsze TAK. Przez tak radykalne działanie Boga wobec mnie zrozumiałam,
że On pragnie tak radykalnej ode mnie odpowiedzi, mianowicie, abym oddała się Jemu całkowicie w zakonie klauzurowym. Wtedy pojawiła się myśl o Karmelu dzięki mojej znajomości z pewną siostrą karmelitanką bosą s. Joanną od Niepokalanej.

Najpierw jednak podjęłam 5  letnie studia teologiczne na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
A potem, po obronie pracy magisterskiej wstąpiłam do Karmelu św. Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa w Gnieźnie i Pan doprowadził mnie do radykalnej i całkowitej odpowiedzi mojej miłości na Jego miłość poprzez złożenie Ślubów Uroczystych,
które złożyłam 24 czerwca 2017 r. w Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela, Przyjaciela Oblubieńca i mego szczególnego Patrona na drodze powołania. 

Przygotowywałam się do tego momentu przez siedem lat formacji początkowej. Najpierw były trzy miesiące aspiratu próbnego wejścia do klauzury i przyglądania się temu życiu w milczeniu i na modlitwie, w bliskości z Jezusem i  pod jednym dachem z Nim. Potem podjęłam decyzję o wstąpieniu do postulatu, a Siostry przychyliły się do tej decyzji i rozpoczęłam okres formacji. Postulat trwał rok i zakończył się pięknym momentem Obłóczyn –  przyjęcia habitu. Stałam się odtąd siostrą karmelitanką nowicjuszką
i zaczęłam 2 letni nowicjat. Był to czas wzrastania w relacji z Jezusem, czas poznawania siebie i swojej kondycji grzesznika, którego powołuje Bóg do szczególnej bliskości ze Sobą a jest to niezasłużonym darem Jego łaski. Był to także czas wrastania
w komunię Siostrzaną, poznawanie i uczenie się jak zmierzać ku Najwyższemu Celowi, którym jest Sam Bóg, w tak licznej, dynamicznej i różnorodnej Rodzinie, jaką jest nasza karmelitańska Wspólnota. Nowicjat zakończył się dniem wielkiej łaski Zaślubinami z Chrystusem, gdy złożyłam Pierwszą Profesję, ślubując czystość, ubóstwo i posłuszeństwo najpierw na okres
1 roku, a potem przez 3 lata ponawiając moje oddanie się Jezusowi. Okres ślubów czasowych był dla mnie okazją, abym krok
po kroku, tak jak mnie prowadził Duch przez Słowo Boże i przez wydarzenia, poznawała poprzez wiarę, służbę i miłość bliźniego, jakim jest Ten, który mnie wezwał do Zaślubin, jaka jest i jaka ma być moja odpowiedź miłości na Jego miłość.