O naszych gościach…
Kiedy wybuchła wojna na Ukrainie zaczęłyśmy rozważać możliwość przyjęcia do gościnnych pokoi osób z naszego sąsiedniego kraju, potrzebujących miejsca na tymczasowe zamieszkanie. Rozeznałyśmy, że możemy użyczyć 4 pokoi, kuchenki i jadalni. Ogłosiłyśmy naszą otwartość w gnieźnieńskiej Caritas i od 6 marca mamy radość gościć cztery mamy
z dziećmi: Olgę z 11-letnią Wioletką, Saszę z 12- letnim Maksymem, Anię z 10 – letnią Żenią i 7 – letnią Dianą i Lenę z 14 – letnią Lerą i 2,5 – letnią Milenką. Wszystkie panie są z Mikołajowa – miasta niedaleko Odessy, które do tej pory jest bombardowane. Ania opowiadała, że do ostatniej chwili nie chciała wyjeżdżać, ale, gdy bombardowanie było już niedaleko jej domu, od razu się zdecydowała. Dowiedziałyśmy się przy okazji, że z Polski do ich Mikołajowa dojeżdżały autokary,
które przewoziły mieszkańców do naszego kraju. Nasze Ukrainki przyjechały bezpośrednio do Poznania, a stamtąd do Gniezna. Od razu nawiązały się między nami ciepłe relacje. Panie wyraziły chęć pomagania nam, a my zaproponowałyśmy codzienne obiady. Od początku dało się zauważyć dużą delikatność, takt i wdzięczność. Między sobą tworzą wspólnotę prawdziwie rodzinną i widać, pomagają sobie i wzajemnie się o siebie troszczą. Objęły opiekę nad porządkiem w części gościnnej
i chętnie pomagają nam w ogrodzie. Ujawniły także zdolności artystyczne i przygotowały na zamówienie kilkadziesiąt ozdobnych świec. Olga pracuje jeszcze zdalnie w ukraińskiej firmie. Pozostałe panie szukały tutaj zatrudnienia, ale na razie nie udało się nic konkretnego znaleźć, a dużą barierą jest dla nich nieznajomość języka polskiego (w kontakcie z nami posługują się rosyjskim). Dzieci uczą się nadal w ukraińskich szkołach poprzez Internet. Mężowie pozostali na Ukrainie, niektórzy jeszcze pracuję, inni stracili pracę. Od początku nasi goście nie sprawiali żadnych kłopotów, a relacje między nami są bardzo serdeczne. Mogłyśmy również zakosztować ukraińskich potraw, przyrządzonych specjalnie dla nas, jak barszcz ukraiński, czy ich specjalności – serniczki. Panie chciały się dołączyć do opłat komunalnych, ale zapewniłyśmy, że nie ma takiej konieczności. Staramy się, by czuły się u nas dobrze i okazują, że tak jest. Oczywiście nic nie zastąpi Ojczyzny
i własnych domów, za którymi bardzo tęsknią. Mają u nas możliwość korzystania z Internetu i śledzą na bieżąco sytuację
w swoim mieście i w całym kraju. Niepokoją się o mężów i bliskich i żyją nadzieją na zakończenie wojny i powrót do swoich rodzin. Sytuacja jednak nie daje powodów do optymizmu. My ze swej strony możemy im pomóc jedynie naszą modlitwą,
co też nieustannie czynimy. Wraz z całym Kościołem błagamy Boga o pokój i w intencji wszystkich, których wojna dotknęła cierpieniem.