Na pustyni Wielkiego Postu…

KUSZENIE JEZUSA NA PUSTYNI

Duch wyprowadza Jezusa na pustynię; jest to zejście na poziom zagrożeń ludzkich, ponieważ tylko w ten sposób można podźwignąć upadłego człowieka. Jezus musi wejść w dramat ludzkiej egzystencji, przemierzyć ją aż do samego dna, by w ten sposób znaleźć „zagubioną owcę”, wziąć ją na ramiona i zanieść do domu.  Kuszenia towarzyszą Jezusowi na całej drodze  Jego życia. To kuszenie wróci na Golgocie! Jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z Krzyża”

Bóg zechciał być jednym z nas  by wrócić nas Ojcu, by przywrócić nam niewinność dzieci, by stać się nam bliski
w doświadczeniu pokusy.
Możemy śmiało powiedzieć, że jesteśmy wybrani przez Boga, ale nie zawsze to dobrze rozumiemy. Jezus idąc na pustynię wziął ze sobą zdanie Ojca  wypowiedziane w czasie chrztu – Ty jesteś moim Synem Umiłowanym,
w Tobie mam upodobanie
! To była kotwica, której się Jezus mocno trzymał w czasie 40 dni przebywania na pustyni.
Ona stała się dlatego miejscem pojednania i uzdrowienia.

Możemy zadać sobie o co w ogóle chodzi w życiu człowieka. Papież Benedykt mówi, że najgłębszym rdzeniem wszelkich pokus jest odrzucenie Boga, który – obok tego wszystkiego, co w naszym  życiu ukazuje się jako pierwszoplanowe –
jawi się jako coś drugorzędnego, a nawet niepotrzebnego i przeszkadzającego.

Realne jest to co namacalne; władza i chleb! Natomiast rzeczy Boże jawią się jako nierzeczywiste, drugoplanowe. Problemem jest Bóg! Pytanie o Boga jest pytaniem podstawowym! Stawiającym nas na rozdrożu naszej egzystencji, naszych wyborów i decyzji.

 Teraz przyjrzyjmy się poszczególnym pokusom.

 I POKUSA:
„JEŚLI JESTEŚ SYNEM BOŻYM, POWIEDZ, ŻEBY TE KAMIENIE STAŁY SIĘ CHLEBEM”
ECHO POKUSY Z GOLGOTY: „JEŚLI JESTEŚ SYNEM BOŻYM ZEJDŹ Z KRZYŻA”

Drwina i pokusa mieszają się ze sobą! By stać się wiarygodnym, Chrystus powinien udowodnić, że jest Synem Bożym. W życiu Jezusa wciąż  pojawia się zarzut, że nie wykazał dostatecznie, kim jest, że musi dokonać wielkiego cudu, który usunie  wszelką niejednoznaczność i wszystkie opory. Stanie się wtedy dla wszystkich jasne kim jest lub nie jest!

Jeśli jesteś Synem Bożym, to zamień te kamienie cierpienia w chleb radości, pokoju, przyjemności, to spraw abyśmy
nie byli głodni!
Czy nie kołaczą się nam myśli, że jesteśmy wybrani, a jednocześnie wciąż  jesteśmy nienasyceni, oczekujący bliskości Boga, doświadczający ciemności, poczucia bezsensu, bez pociechy, jakiej byśmy pragnęli. Czyż to nie jest nasz postulat, który kierujemy czasem do Boga? Jeśli rzeczywiście jesteś Boże, musisz się ukazywać, dać odczuć, zmienić rzeczywistość, zabrać ból, zabrać głód. Musisz zerwać zasłonę tajemnicy i zapewnić jasność, do której mamy prawo. Przecież tylu rzeczy nie rozumiem! Jezus ma przemienić kamienie w chleb, a wtedy udowodni, że jest Bogiem. Wtedy potwierdzi swoją tożsamość, że jest Synem Ojca. Wciąż unikamy niesmaku przezwyciężania siebie. I swojego głodu.

Kiedy jesteśmy głodni – w szerokim tego słowa znaczeniu, zapominamy o wszystkim, zapominamy o tym czego Bóg dokonał w naszym życiu – o wyprowadzeniu z Egiptu, o mannie, która nas karmił o przepiórkach, o przejściu przez morze Czerwone.
To głód, który cierpi ludzkość przeciwstawia się wierze w Boga; to nasz głód emocjonalny często jest w opozycji by uznać,
że Bóg jest naszym Bogiem na wieki! Czy wtedy kiedy jesteśmy głodne nie oczekujemy, że Bóg udowodni swoją tożsamość
przez to, kiedy zaspokoi nasz głód? Nasza codzienna pustynia ma stać się chlebem, a wtedy uwierzymy!

 Czy na pewno chleb jest tym co nas nasyci?

Temat chleba przenika całą Ewangelię. Najpierw wydarzenie rozmnożenia chleba dla tysięcy ludzi, którzy podążali za Nim
na pustkowie… Dlaczego Jezus karmi tych ludzi, kiedy wcześniej odrzucił to jako pokusę? Przyszli oni po to, by słuchać Słowa Bożego i ze względu na to pozostawili wszystko inne. I ponieważ otworzyli swe serce dla Boga i wzajemnie dla siebie,
teraz mogą we właściwy sposób przyjąć chleb
. Z cudem rozmnożenia chleba wiążą się 3 rzeczy:

  • najpierw szukanie Boga, słuchanie słowa, bo ono staje się życiem z Bogiem, które prowadzi od wiary do miłości,
    do odkrywania drugiego
  • o chleb prosi się Boga
  • gotowość wzajemnego obdzielania się

Jezusowi nie jest obojętny głód człowieka ale umieszcza go we właściwej hierarchii. Cały czas chodzi o prymat Boga, o uznanie Jego rzeczywistości, bez której nic innego nie może być dobre. Żyjemy w świecie, w którym obecność Boga nie jest namacalną oczywistością i można Go szukać i znajdywać tylko przez otwarcie serca, przez „exodus” z Egiptu. Nie mamy żyć tylko chlebem ale posłuszeństwem okazywanym słowu Boga i dopiero tam, gdzie posłuszeństwo stanie się rzeczywistością naszego życia, pojawia się sposób myślenia zdolny wszystkim dostarczyć także chleba.

 II POKUSA: „ANIOŁOM SWOIM DA ROZKAZ CO DO CIEBIE, A NA RĘKACH NOSIĆ CIĘ BĘDĄ, ABYŚ PRZYPADKIEM NIE URAZIŁ SWEJ STOPY O KAMIEŃ” 

Diabeł bawi się w teologa, interpretuje Pismo i robi to w świątyni. Robi to w świątyni mojego wewnętrznego sanktuarium;
nie warto żyć w prawdzie, bo to może ci zabrać bezpieczeństwo, nie mów o swojej złości, bo opinia innych może ci zagrażać,
nie będziesz bezpieczny.  Nie warto wchodzić w wyjaśnianie konfliktów, bo wtedy staje się to zagrażające.

Kolejny raz Bóg ma udowodnić, że jest Bogiem, że słowa, zawarte w Psalmie 91 są prawdziwe. Jeśli jest prawdą,
że nas wybrałeś, że jesteś naszym Ojcem to muszę być bezpieczny, to nie może mi się nic stać. To ja stawiam warunki Bogu!
Ta dysputa między diabłem a Jezusem jest dysputą na temat obrazu Boga, kim jest Bóg!

Czy On nie sprawujący obecnej władzy jest naprawdę Synem żywego Boga? Jezus odpowiada: „Nie będziesz wystawiał
na próbę Pana, Boga swego”!
Ta odpowiedź Jezusa jest echem tego co wydarzyło się na pustyni, gdzie Izraelowi groziła śmierć
z pragnienia. Pojawia się bunt przeciw Mojżeszowi, a tak naprawdę przeciw Bogu. Bóg musi pokazać, że jest Bogiem! „Izraelici wystawiali Pana na próbę mówiąc: Czy Pan jest rzeczywiście wśród nas, czy nie?” Bóg musi się poddać eksperymentowi! Trzeba Go wypróbować! Musi się poddać warunkom, które uważamy za konieczne dla osiągnięcia pewności, że jest Synem Bożym.
Czyż nie jest to już negacja Boga jako Boga? My stawiamy się w Jego miejsce, to my stajemy się Bogiem, poniżamy Go
i czynimy Go naszym niewolnikiem.

 W tej scenie na narożniku świątyni, otwiera się jednak także widok na Krzyż. Chrystus nie rzucił się z narożnika na ziemię,
nie wystawił Boga na próbę. Zstąpił natomiast w głębiny śmierci, w noc opuszczenia, w skazanie na bezbronność. Dokonał tego skoku jako aktu miłości Boga do ludzi. Jezus wierzył, że podejmując się tego skoku, może wpaść tylko w dobre ręce Ojca! Bezpieczny jest tylko ten, kto zaufał Bogu. Jesteśmy zdecydowanie zaproszeni do takiej drogi, by nie wymagać od Boga potwierdzenia Jego tożsamości, ale wierzyć Mu. Nie robić ze swojego wybrania tytułu, żeby Mu powiedzieć: nie tak miało być w moim życiu, jeśli rzeczywiście Twoim dzieckiem.

III. TRZECIA I OSTATNIA POKUSA… SZCZYT CAŁEJ HISTORII

Trzecia pokusa to pokusa by sięgać po ziemską władzę i panować w sposób ziemski. Jest to pokusa władzy nad innymi również przez sądy, opinie, rozkazy, etykietki. Nasze wybranie nie daje nam tytułu
do władzy nad innymi, jedynie daje nam tytuł do służby innym, do uniżania się wobec innych. Diabeł wyprowadza Jezusa na wysoką górę i ukazuje Mu wszystkie królestwa ziemi, z całym ich przepychem i ofiaruje Mu panowanie nad całym światem. To jest tak jakby diabeł wszedł w rolę Boga, bo to przecież Jezus zgromadził swych uczniów na górze i powiedział: „Dana mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi”.

Pan ma władzę w niebie i na ziemi i tylko ten, kto ma władzę w całości ma władzę rzeczywistą i dającą zbawienie. Bez nieba ziemska władza zawsze pozostaje dwuznaczna i krucha. Jezus ma władzę jako Zmartwychwstały. Znaczy to, że władza
ta zakłada Krzyż, zakłada Jego śmierć, zakłada Golgotę. Królestwo Chrystusa jest inne niż królestwa tej ziemi i ich przepych ukazywany przez szatana. Królestwo Chrystusa rośnie przez pokorę, uniżenie, przez zachowywanie Jego przykazań.

W szczytowym momencie procesu  Piłat proponuje wybór Jezusa lub Barabasza.  Zazwyczaj mamy w uszach, że Barabasz był zbrodniarzem. W ówczesnej sytuacji politycznej Palestyny Barabasz był „bojownikiem ruchu oporu.” Można powiedzieć, że był postacią mesjańską. Wybór: albo Jezus albo Barabasz nie był przypadkowy; naprzeciw siebie znalazły się dwie postacie mesjańskie, dwie formy mesjanizmu. Trzeba dokonać wyboru między Mesjaszem, który toczy walkę, obiecuje wolność i własne królestwo, a owym tajemniczym Jezusem, który głosi utratę samego siebie jako drogę do życia. Czy to dziwne, że masy dały pierwszeństwo Barabaszowi? Jak my dzisiaj dokonujemy wyboru? Kusiciel nie jest na tyle nachalny żeby nam wprost zaproponować adorowanie diabła. Proponuje nam opowiedzenie się za tym, co rozumne, za prymatem świata zaplanowanego, od początku do końca zaplanowanego, w którym Bóg ma swoje miejsce gdzieś na boku w ukryciu, bez możliwości wtrącania się w nasze sprawy.

Patrzmy na Jezusa, który został wybrany nad Jordanem, który został też wypróbowany w tym wybraniu, żeby go nie nadużyć. Trzeba  żyć tym wybraniem w jego prawdzie, cieszyć się tym wybraniem i odwzajemniać tą przyniesioną przez Jezusa miłość Ojca.

Nie bójmy się pustyni, nie bójmy przechodzić się przez pokusy. Jezus na pustyni jest pełen Ducha, jest wiedziony przez Ducha. Używa broni, która jest mieczem Ducha to jest Słowa Boga. Nie jesteśmy bezradni wobec pokusy, ale mamy miecz Słowa i tak jak Jezus możemy czerpać moc z tego słowa Boga i zwyciężać.