Sł. B. Hieronim Gracian

Hieronim Gracian, człowiek będący w drodze…

Hieronim Gracian (1545 – 1614) to w Karmelu postać absolutnie szczególna. Duchowy syn i równocześnie ojciec św. Teresy od Jezusa, przewodnik dla całego Zakonu. Przeniknięty miłosierdziem, prawdziwy humanista, napełniony światlem i prostą wiarą. Przez wieki mało znany, a nawet nieprzyjmowany. W XX w. odkrywany na nowo, głównie dzięki autobiograficznemu dziełu La peregrinacion de Anastasio. Trwa jego proces beatyfikacyjny.

Hieronim Gracian był nomadą poszukującym Boga, niezmordowanym pielgrzymem. Fakt, że przypadło mu żyć w obrębie jednej i drugiej gałęzi Karmelu pozostaje dla rodziny karmelitańskiej i dla całego Kościoła dobitnym znakiem komunii.

CZŁOWIEK SWOICH CZASÓW

Hieronim Gracian Dantyszek (1545-1572)

Hieronim Gracian urodził się 6 czerwca 1545 roku w kastylijskim mieście Valladolid. To, co wyniósł ze swego rodzinnego domu, potem będzie rozwijało się na przestrzeni całego jego życia. W jego żyłach płynęła hiszpańska i polska krew. Jego ojcem był Diego Gracian de Alderete, „łaciński sekretarz Jego Wysokości” króla Filipa II i żarliwy humanista. Wyróżnił się jako wybitny kaligraf, poliglota i wielki znawca kultury klasycznej. Pracował jako sekretarz biskupów i był tłumaczem książek, szczególnie greckich i łacińskich. W młodości zaprzyjaźnił się z Janem Dantyszkiem, swoim przyszłym teściem, polskim ambasadorem na dworze Karola V Habsburga, który po latach został wyświęcony na biskupa Culm (Chełmno), a następnie stanął na czele polskiej diecezji na Warmii. Hieronim Gracian, tak po ojcu, jak i po dziadku ze strony matki, odziedziczył pasję do nauki i kultury klasycznej.

Gracian był trzecim z dwadzieściorga rodzeństwa. Teresa od Jezusa wychwalała jego matkę Janinę Dantyszek za głęboką religijność, którą zdołała przekazać swoim dzieciom. Siedmioro z nich wybrało drogę życia zakonnego. W swojej młodości Hieronim pozostawał pod opieką duchową jednego z ojców jezuitów. Rozpoczął studia na słynnym uniwersytecie w Alcalá de Henares. Mając zaledwie 19 lat uzyskał tytuł Maestro en Artes, wykazując się przy tym inteligencją i warsztatem naukowym. Następnie studiował teologię i bliski był uzyskania stopnia doktorskiego. Mając 24 lata przyjął święcenia kapłańskie. Wiemy, że z pasją zagłębiał się w literaturę, czemu sam daje świadectwo w słowach: „Od czasu, gdy mając dziesięć lat usłyszałem o teologii, czytanie i studiowanie dobrych książek stało się dla mnie czymś zwyczajnym. I tak jest do dzisiaj, gdy teologią zajmuję się zawodowo”. Lampa Słowa Bożego, kamień węgielny jego formacji akademickiej i teologicznej, ukształtował jego myślenie i dał intelektualne światło prowadzące ku misterium Boga. „Nasz Pan” pozwolił o. Gracianowi zrozumieć „więcej spraw niż uczonym, gdyż On dawał światło poprzez studium drogą naturalną. Nie potrzebował go dawać poprzez nadzwyczajne objawienia i wizje…”

Korzenie rodzinne Hieronima, powiązanie z koroną hiszpańską, jego klasyczna jezuicka formacja, późniejsze spotkanie ze św. Teresą od Jezusa, jak również ruchy reformatorskie tamtej epoki, ukształtowały w nim intelektualistę, stuprocentowego przedstawiciela Złotego Wieku hiszpańskiego. Oddawał się z pasją zgłębianiu teologii, a będąc wielkim humanistą, wiedzę teologiczną uważał za najlepsze lekarstwo na tyranię „opinii” i „idolatrię relatywizmu”. Odebrana formacja dostarczyła mu niezbędnych narzędzi do nawiązania dialogu z kulturą społeczeństwa, żyjącego w czasach wielkiego zamieszania. Czytał wszystko, czytał niestrudzenie, ale zawsze w odniesieniu do „teologii mistycznej’, gdyż działalność eklezjalna pozbawiona teologii i mistyki nie przyniosłaby pożytku duszom, ponieważ wszystko zostawałoby zredukowane do czystej spekulacji lub lektury kilku stron i kilku homilii ułożonych ze względu na innych. Zanim pomyślimy, trzeba usiąść i wejść w relację z Panem, unikając w ten sposób powierzchowności, przypadkowości i pośpiechu.

Gracian nie żył słowami zapożyczonymi od innych. Był dzieckiem swoich czasów, rozumnym świadkiem Ewangelii. Jego słowo i przesłanie były „w drodze”. Jego „międzynarodowa” tułaczka dała mu szerokie spojrzenie, które było wrażliwe na impulsy misyjne i wskazania duchowe ówczesnej epoki. Doświadczył, czego można się było spodziewać, silnych sprzeciwów i walki o władzę. Jednak w przeciwnościach historycznych, w których  Ewangelia staje się ciałem, potrafił być wiernym Bogu i Jego zasadom. Naśladowanie Chrystusa i przepowiadanie Dobrej Nowiny, mające na uwadze logikę Wcielenia, dotyczyły konkretów: osób i okoliczności tamtych czasów. Taka logika uwalnia nas od „pokusy duchowości ukrytej i indywidualistycznej” oraz daje nam odczuć wspólnotę ze wszystkimi ludźmi.

SPOTKANIE ZE ŚW. TERESĄ OD JEZUSA

Brat Hieronim od Matki Bożej, karmelita bosy (1572-1592)

Po przyjęciu święceń kapłańskich i skończeniu studiów doktoranckich zaczął rozważać możliwość wstąpienia do Towarzystwa Jezusowego. Podczas procesu poszukiwania swojego powołania poznał karmelitanki z Pastrany i ich przeoryszę, Izabelę od św. Dominika. Oczarowały go życie i duch tych kobiet. Pisze: „W roku 1572 przywdziałem habit w Pastranie, po prawie półtorarocznych poszukiwaniach powołania, które były dla mnie prawdziwą udręką. Wypływało to stąd, że wszystkie argumenty naturalne zdawały się temu sprzeciwiać: brak zdrowia, naturalna słabość, zmęczenie po okresie studiów, powinność względem rodziców i rodzeństwa. Z jednej strony wszystko to walczyło przeciw gorącemu pragnieniu służenia Najświętszej Panience, a z drugiej strony w momencie rozpoczęcia reformy jej Zakonu byłem przekonany, że moja Pani wzywa mnie do niego”.

Od początku Dziewica Karmelu stała się towarzyszką podróży brata karmelity. Jego powołanie karmelitańskie Teresa od Jezusa przypisywała wielkiemu nabożeństwu do Maryi i wielkiemu pragnieniu służenia Jej. Dowiadujemy się, że kiedy był dzieckiem, często modlił się przed obrazem Maryi, do której miał wielkie nabożeństwo i którą nazywał „Ukochaną”. „Zaślepiała go miłość do takiej Pani, stratę życia dla jego Pani, Dziewicy Karmelu uważał za niezmierny zysk”. Według Teresy od Jezusa to Maryja wyjednała mu u Boga pragnienie przywdziania Jej habitu.

Rozpoczęła się jego przygoda z Karmelem. Pomimo iż był jedynie nowicjuszem, został obarczony wieloma obowiązkami. Sam o tym opowiada, że gdy przywdział habit, „z miejsca rozpoczęły się bardzo ciężkie prace i trudy w klasztorze, a także poza nim, w Pastranie oraz we wszystkich okolicznych miejscowościach, z których otrzymywaliśmy jałmużnę. Sam będąc nowicjuszem musiałem udzielać rad trzydziestu nowicjuszom, którzy potem stali się kwiatem całego Zakonu. Byliśmy osamotnieni, a zachodziła potrzeba ustrzeżenia się od zgubnego dla naszego powołania oddziaływania niektórych profesów. Niemało to pochłonęło wysiłku”.

Kontynuując przedstawia wyrzeczenia i pokuty, jakie nakładali profesi na młodych nowicjuszy, pozbawionych wykształcenia, doświadczenia i roztropności. Wywołało to silny kryzys w bracie Hieronimie, który wyznaje, że „tylko krok dzielił go od porzucenia habitu i nieskładania ślubów”. Wytrwanie w powołaniu karmelitańskim zawdzięczał temu, że kierował się mądrymi radami m. Izabeli od św. Dominika.

Zaangażowanie w Reformę

Hieronim Gracian połączył w sobie miłość Reguły Karmelu i miłość Reformy zainicjowanej przez św. Teresę od Jezusa. Ukochał zasadnicze ideały karmelitańskie i zdolność życia nimi w odnowiony sposób. To zespolenie było wyrazem wiosny, którą przeżywał Kościół podążający za wskazaniami Soboru Trydenckiego. Nawiasem mówiąc, podobnej wiosny domagają się i nasze czasy. Sobór Watykański II przypomniał, że Kościół żyje wiernością swemu powołaniu poprzez nieustannie trwającą reformę, a Papież Franciszek dodał: „Istnieją martwe struktury kościelne ograniczające dynamizm ewangelizacyjny; podobnie jak istnieją dobre struktury, przynoszące dobre owoce, gdyż istnieje życie, które je ożywia, podtrzymuje i ocenia. Bez nowego życia i autentycznego ewangelicznego ducha, bez <Kościoła wiernego swojemu powołaniu>, jakakolwiek nowa struktura degeneruje się w krótkim czasie”. Hieronim Gracian posiadał wielką zdolność wyzwalania początków Reformy męskiej gałęzi Karmelu ze struktur, które kostniały na polu wyrzeczenia i pokuty, które wnosiły oziębienie w dzieło św. Teresy od Jezusa.

Teresa była kobietą intensywnie przeżywającą relację przyjaźni. W 1575 roku w Beas de Segura podczas pierwszego spotkania z o. Hieronimem Gracianem od Matki Bożej uwidoczniła się empatia, otwartość i zaufanie między nimi. W jednym z listów tak nam to przedstawia: „był tutaj przeszło dwadzieścia dni temu nasz ojciec magister Gracian. Jest wręcz doskonałym w moich oczach i dla nas lepszym, niż potrafiłybyśmy o takiego prosić Boga. Dzięki temu mogę być spokojna o zarząd tymi domami, gdyż nie widziałam jeszcze takiej doskonałości, połączonej z tak wielką łagodnością”.

Po złożeniu profesji zakonnej świetnie zaczął sobie radzić z podejmowanymi obowiązkami w ramach przeprowadzanej Reformy Karmelu. Stąd też po kilku miesiącach od złożenia ślubów zakonnych został wybrany wizytatorem apostolskim dla karmelitów w Andaluzji. Pisze: „miałem wówczas 28 lat, pół roku po profesji. Wybrano mnie na przełożonego karmelitów andaluzyjskich, zależnego od urzędującego Generała i Protektora całego Karmelu bosego”. W 1575 roku przyjął urząd wizytatora apostolskiego Karmelu bosego w Andaluzji. W tamtym czasie Gracian stał się głową Reformy i rycerzem św. Teresy od Jezusa, doprowadzającym do skutku dzieło tworzenia oddzielnej Prowincji dla karmelitów bosych. Uwięziono go, lecz Papież dzięki wstawiennictwu Filipa II wydał brewe zatwierdzające utworzenie oddzielnej Prowincji dla karmelitów bosych w ramach jednego Zakonu Karmelitańskiego. W marcu 1581 roku na kapitule zebranej w Alcala de Henarez został wybrany pierwszym prowincjałem zreformowanej Prowincji. Krótko tak to przedstawia: „Ojcowie zebrali się na Kapitule w Alcala. Utworzona została Prowincja. Nadane zostały prawa. Zostałem wybrany jej pierwszym prowincjałem i rządziłem cztery lata, zakładając klasztory braci i mniszek jako towarzysz m. Teresy od Jezusa, trudząc się i starając około podróży, spraw ekonomicznych, listów, spowiedzi, kazań, studiów itd.”.

4 października 1582 roku w Alba de Tormes zmarła jego wielka powierniczka. Napisał: „Niech będzie błogosławiony Bóg, że dał mi tak dobrą przyjaciółkę. Pobyt w niebie nie ostudzi jej miłości i mogę ufać, że przyniesie obfity owoc”.

Zrządzeniem Opatrzności stał się dla Reformatorki człowiekiem, który scalił i pokierował dziełem, które przeprowadzała. Uważała, że był on „głębokiej nauki, bystrego rozumu i rzadkiej przy tym skromności. Całe jego życie było jednym pasmem niepospolitych cnót. Najświętsza Panna sama go wybrała dla dobra Zakonu i przywrócenia w nim ducha pierwszych jego założycieli”. W jego sposobie rządzenia uwidaczniała się dobroć i stałość. W Księdze fundacji Teresa zaznacza, że „ma tę szczególną łaskę od Boga, że całą swoją postawą i sposobem zachowania się wszystkich do siebie pociąga. Chyba rzadko kto się znajdzie, kto by go poznawszy, nie pokochał. Stąd też wszyscy jego podwładni, zarówno zakonnicy, jak i zakonnice, nadzwyczajnie są do niego przywiązani. Jakkolwiek bowiem w swej gorliwości o dobro i wzrost duchowy Zakonu (którą posiada w najwyższym stopniu) żadnemu uchybieniu nie przepuszcza, umie jednak tak te upomnienia przekazywać, że nigdy nikogo nie urazi ani nie daje mu powodu do żalu”.

Święta zaufała mu, ślubując posłuszeństwo. Dzięki temu ślubowi o. Hieronim Gracian od Matki Bożej mógł prosić nie tylko o zakładanie nowych domów zakonnych, ale wymógł także skompletowanie Księgi fundacji i napisanie książki na temat życia duchowego – Twierdzy wewnętrznej. Również z posłuszeństwa jemu, Teresa pozowała do portretu br. Janowi od Nędzy. Ten humorystycznie oceniony przez Świętą portret szczęśliwie zachował się do czasów współczesnych.

Hieronim Gracian był otwarty na magisterium Teresy od Jezusa i przyswoił sobie jej nowy charyzmat. Stał się dla niej wielkim wsparciem nie tylko na płaszczyźnie duchowej, ale także na płaszczyźnie ludzkiej w jej działalności apostolskiej. Styl Teresy od Jezusa w odniesieniu do osoby Hieronima Graciána posiada wiele odniesień, które oscylują pomiędzy jej aktywnością jako matki i jej wdzięcznością jako córki.

Doskonale jest znana obfita korespondencja, którą oboje utrzymywali, a także to, że przyjaźń z Gracianem stawała się „wentylem bezpieczeństwa” i przynosiła Teresie wytchnienie. Święta pisze: „Cieszę się, że ojciec Antoni nie jest z waszą przewielebnością, albowiem gdy widzi tak wiele moich listów, ale nie do niego, jak mi mówi, bardzo cierpi. O Jezu, co za wspaniała rzecz, gdy dwie dusze rozumieją się nawzajem, wtedy nie brakuje słów ani nie powoduje to znużenia!” O. Hieronim Gracian również o tym wspomina: „Ona wylewała przede mną swojego ducha nie ukrywając niczego, a ja jej w ten sam sposób odsłaniałem całe swoje wnętrze. Chcieliśmy być zawsze zgodni we wszystkich przedsięwzięciach. Ona, oprócz ślubów zakonnych, uczyniła prywatny ślub posłuszeństwa względem mnie na całe życie, pod wpływem osobistego objawienia, które otrzymała”.

Przyjaźń i wzajemna zgodność. Faktycznie jednak to o. Hieronim Gracian został zdobyty przez jej nauczanie. Stał się powiernikiem marzeń Teresy, a także jej dzieła i charyzmatycznego ideału. Stąd Teresa stała się dla niego nie tylko przyjacielem i powiernikiem, ale również „matką”. W niej spotkał mistrzynię, która poprowadziła go po ścieżkach życia wewnętrznego, inspirując jego posługę dla braci i sióstr Karmelu bosego. Dla nas, żyjących dzisiaj powołaniem i misją Karmelu, ich męsko-żeńska relacja jest niezwykle ważna i ubogacająca.

Sprzeciw braci

W Lizbonie w 1585 roku wybrano na prowincjała o. Mikołaja Dorię. O. Gracian pozostał wikariuszem prowincjalnym. Na kapitule nadzwyczajnej, która zebrała się w Valladolid w 1587 roku, o. Graciana wybrano wikariuszem nowopowstałej prowincji meksykańskiej. Nie mógł jednak wyruszyć w podróż, gdyż ani w roku 1587, ani w 1588 nie wypłynął żaden statek do tzw. Indii Zachodnich. W międzyczasie został wezwany przez kardynała Alberta, wicekróla Portugalii i przebywał u niego przez dwa lata. Pełnił funkcję wizytatora apostolskiego karmelitów portugalskich. W 1590 roku polecono mu powrócić do Madrytu i rozpoczęła się jego osobista kalwaria. 17 lutego 1592 r. znalazła ona swój finał w wydaleniu go z Karmelu bosego, którego historycznie był pierwszym prowincjałem. Paradoks losu. Oskarżano go rozluźnienie zakonne, większe poświęcanie się życiu apostolskiemu niż regularnemu życiu w klasztorze, a także o utrzymywanie nieprzyzwoitych relacji z Marią od św. Józefa, przeoryszą z Sewilli, w przeszłości i obecnie w Lizbonie.

Z o. Hieronima od Matki Bożej zdarto habit karmelity bosego, który nosił dwadzieścia lat i ubrano go w sutannę. Pisze: „Po długim uwięzieniu ostatecznie zabrali mi habit. Bardzo to odczułem, gdy przywdziali na mnie pelerynę i sutannę z wykwintnego sukna, należące do nowicjusza, który wstąpił do Zakonu”. I dodaje z bólem: „jedynie ten, kto tego doświadczył może wyobrazić sobie takie rzeczy, kto z powołania wstąpił do Zakonu Karmelitów Bosych, wiele wycierpiał, aby mogła powstać Prowincja i dał habit tym, którzy go tego habitu pozbawili” . Od tego momentu stał się księdzem Hieronimem Gracianem.

WIERNOŚĆ WYSTAWIONA NA PRÓBĘ

Ksiądz Hieronim Gracian (1592-1596)

Nowy etap życia księdza Hieronima Graciana upływa pod znakiem nieustannej „pielgrzymki” z jednego miejsca na drugie, od jednego doświadczenia do drugiego, zabiegając o sprawiedliwość, poszukując miejsca, gdzie byłby przyjęty, przeżywając gorycz wygnania na obcej ziemi. Jednak pozytywnie patrząc, za św. Pawłem możemy powtórzyć, że „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według Jego zamiaru” (Rz 8,28). Ten czas stał się czasem opatrznościowego oczyszczenia i pomógł mu skupić się na tym, co istotne w Ewangelii i w życiu zakonnym, umacniając jego powołanie w Karmelu.

Jest pewne, że Bóg ochrania stopy swoich przyjaciół i kieruje ich kroki na drogi pokoju. W okolicznościach najbardziej niesprzyjających, w niepowodzeniu o. Hieronim Gracian umiał patrzeć przed siebie, żyjąc w posłuszeństwie Jezusowi Chrystusowi  i dając świadectwo Ewangelii. Jego życie jest być może znakiem dla naszego życia zakonnego, w czasach kryzysu i uwidaczniającego się zniechęcenia.

Miłość krzyża i miłość nieprzyjaciół stały się balsamem łagodzącym cierpienie. Można to było dostrzec wówczas, gdy usprawiedliwiał swoich prześladowców, utrzymując, że czynią właściwie, gdyż poprzez nich realizują się „subtelne zamiary Boże”. Przeżywał podobne doświadczenia jak Hiob, św. Augustyn, a także sam Chrystus. Hieronim Gracián stale potwierdzał kierunek, który obrał wówczas, gdy poprosił Pana o „pragnienie cierpienia” i trzymania się „nagiego i upokarzającego krzyża”. Krzyż „został mu dany jako prosta i pewna droga do nieba”. I Bóg go wysłuchał.

Pan nie zwlekał z udzieleniem tego, o co z takim naciskiem prosił. Później z pogodą ducha stwierdzi: „krótko po tej prośbie zacząłem doświadczać, że Bóg udzielał mi łaski, o którą Go poprosiłem i ją otrzymałem”. Faktycznie nie zabrakło mu prześladowań, tułaczek, lęków, niebezpieczeństw, obelg i innych utrapień, które udzieliły mu słodkiej nauki: „że wszystkie cnoty rodzą się z miłości Boga i bliźniego i mają na celu samą miłość”. Na nowo studium i lektura Ojców Kościoła pomogły Hieronimowi Gracianowi rozeznać sytuację. W ich świetle zobaczył, że dobrym nie jest jedynie ten, kto czyni dobro. Dobrym jest przede wszystkim ten, kto miłując znosi zło (por. 1 P, 3,9-11; Rz 12, 17). Hieronim Gracian odkrył, że nie możemy umniejszać wymagań Ewangelii, bo „kto nie kocha tego, kto go nienawidzi, nie jest chrześcijaninem”. „Miłość nieprzyjaciół jest fundamentalnym prawem” i „tym, co najistotniejsze w cnocie”.

W swoim Peregrinacion de Anastasio ilustruje to przykładem: „widziałem w moich nieprzyjaciołach Chrystusa… Jeżeli tabernakulum lub monstrancja zrobiona jest z źle ociosanego kamienia, ale zawiera w sobie Najświętszy Sakrament, nie przestanę go adorować, chociaż wolałbym widzieć Go zamkniętego w złocie i w kunsztownej oprawie. Wiem, że w tym, który mnie prześladuje jest Bóg przez istotę, obecność i moc. Zamykam oczy na to, co zewnętrzne, ale nie na to, co znajduje się wewnątrz, chociaż oczywiście wolałbym, aby owo tabernakulum było bardziej przyjemne”.

O. Hieronim Gracian nie podzielał poglądu tych, którzy z rygoru i obserwancji czynili cnotę, sztandar reformy i cel sam w sobie. Konflikt z nimi, który doprowadził do wykluczenia o. Hieronima Graciana, bardzo dobrze streszcza nam tekst napisany przez niego samego: „Ponieważ są duchy, którym wydaje się, że cała doskonałość karmelitańska polega na niewychodzeniu z celi, na wiernym przestrzeganiu wszystkich aktów w chórze zakonnym, chociażby cały świat się walił. Uważają oni, że dobro Zakonu polega na pomnażaniu liczby klasztorów w małych miejscowościach w Hiszpanii i na wystrzeganiu się zakładania ich poza nią. Jakiegokolwiek innego ducha posądzają o sianie niepokoju i wprowadzanie rozluźnienia. Bóg nie prowadził mnie tą drogą, lecz drogą zbawiania dusz. W odniesieniu do poglądu, że należy klasztory fundować w małych miejscowościach, uważałem, że należy je również fundować w bardziej znaczących miastach na całym świecie dla prawdziwego pożytku i rozszerzania Zakonu, jak o tym wiele razy i na różne sposoby rozmawiałem z Matką Teresą od Jezusa, która była bardzo gorliwego i nawróconego ducha”. Jedno pytanie nie przestawało wówczas nurtować Hieronima Graciana: „Gdzie w tym wszystkim jest Bóg?” Dał na nie jasną odpowiedź: „tam gdzie triumfuje miłość”. Był przekonany, że w życiu ważna jest „elastyczność”, bo miłość jest „kreatywna” i nigdy nie traci ten, kto czyni dobro.

Obfite owoce i wielkie zmiłowania pochodzą z drzewa krzyża. Łagodność z jaką przyjął przykrości, obelgi, niebezpieczeństwa i prześladowania „wywyższyły” jego ducha (por. Łk 1,46-55). Pan udzielił mu dwóch wielkich darów. Po pierwsze otrzymał ducha „kontemplacji” dla przyczyniania się do „większego pożytku dusz” i poszukiwania tego, co istotne: jedynie Boga… Według niego kontemplacja była „wstrzymaniem myśli, gdy dusza z uwagą i w bezruchu pojmuje prostym wejrzeniem, różniącym się od medytacji, w której przechodzi się od jednego sądu do drugiego. Podobnie jak ktoś, kto wszedł do warsztatu malarza, gdzie znajduje się wiele obrazów. Gdy zobaczy jakiś obraz, który mu się podoba, zatrzymuje na nim swój wzrok i przygląda mu się wolno i z uwagą, zapominając o pozostałych obrazach. To zdarzenie można określić jednym słowem: Bóg…”

Drugim darem Bożym, który otrzymał Gracian, było „miłosierdzie”,  najpiękniejsze imię Boga, Jego „zmiłowania”. Dzięki niemu nie osądzał nikogo przed czasem, potrafił oczekiwać, aż powróci Pan (por. 1 Kor 4,5), który odsłoni prawdziwe zamiary każdego serca. Panie „nie wzywaj na sąd swojego sługi, bo nikt żyjący nie jest sprawiedliwy przed Tobą” (Ps 143,2; J 8,7). Poszukiwanie Boga popycha nas, tak jak Hieronima Graciána do umieszczenia ?miłosierdzia? Pana na świeczniku (Mt 5,15), na miejscu widocznym, aby dawało światło wszystkim przebywającym w domu. Miłosierdzie przełamuje granice, leczy rany, stwarza braterstwo, odbudowuje rodzinę.

Wytrwałość w próbie: „habit Adama”

Któż nas odłączy od miłości Chrystusa? Utrapienie, udręka, nagość…? (por. Rz 8,35) Hieronim Gracian tułał się po świecie. Udał się do Rzymu w celu uzyskania protekcji u Papieża. Poprosił o audiencję u Klemensa VIII. Ojciec Święty poprzez swoich sekretarzy zalecił, aby zmienił zgromadzenie zakonne. Wyraził pragnienie, aby wstąpił do kapucynów, kartuzów, franciszkanów bosych lub innego zgromadzenia, przywdziewając jego habit. Jednak żaden zakon nie chciał go przyjąć. Zobaczył, że został „odrzucony przez wszystkie zgromadzenia jako niezwykle zepsuty zakonnik, który krążył po świecie”. Udał się do Neapolu, a następnie na Sycylię, na której przebywał osiem miesięcy pomagając i spowiadając w pewnym szpitalu. 27 stycznia 1593 roku Papież wydał brewe Uberes fructus, w którym na niekorzyść o. Graciana potwierdzał jego usunięcie z Zakonu Karmelitów Bosych, zobowiązując do wstąpienia do augustianów lub jakiegoś innego zakonu obserwanckiego.

W Gaeta wsiadł na statek, aby dostać się do Rzymu. Pisze: „przełamując siłę wewnętrzną, by nie porzucać Zakonu, którą dawała Najświętsza Panienka i święta m. Teresa od Jezusa, podczas odprawiania Mszy św. powziąłem postanowienie przywdziać habit augustianów bosych. Po uciszeniu się nieco wiatru, żeglarze spróbowali wypłynąć w morze. Zobaczyłem wtedy w oddali statek. Marynarze spostrzegli dym wskazujący na korsarzy i zaczęli płakać…”

Trafił do niewoli. Napisał z pewną dozą humoru, że jedynym habitem, który przywdział na niego wówczas Bóg, była „nagość”. Przyjął ten „habit Adama”, rad, że „nikt mu go nie mógł zabrać, chyba że obdzierając go ze skóry”. Pisze: „zobaczyłem siebie nagiego w mocy Turków, ciesząc się tym niezmiernie, jak to potem opowiem, gdyż zobaczyłem jasno wolę Bożą w moim nowym habicie Adama oraz to, że ani nie spełniała się moja wola, którą było wytrwanie w habicie Karmelu, ani wola moich rywali, którzy chcieli pozbawić mnie tego habitu”.

Głoszenie Ewangelii w kajdanach

Aby miłosierdzie i miłość nie stały się niewykorzystanym należycie przebaczeniem, „tanią łaską”, która odrzuca krzyż, muszą zostać oczyszczone w tyglu próby i autentycznego prześladowania: „podobnie jak sam ogień, który oczyszcza złoto i sprawia, że zaczyna ono błyszczeć, chociaż zaciemnia swoim dymem i spala słomę; podobnie ogniem stają się udręki, które w tych, którzy posiadają złoto cnoty, sprawiają doskonałość i przykładne życie”.

Bóg, działając w głębi Hieronima Graciána, poprosił go o pokorę i ofiarował mu  liczne okazje i upokorzenia. Obecnie w jego wstrząsającej biografii pojawiło się szczególne wydarzenie: niewola w Algierze. W  La Peregrinacion de Anastasio Hieronim Gracian opowiada o perypetiach, zapale ewangelizacyjnym i na koniec otrzymaniu wolności.

Podczas długiego uwięzienia jego życie wiele razy było zagrożone. Tak wspomina tamten okres: „Minęło południe. Dali mi coś do jedzenia, ale nie miałem na nie ochoty. Inną rzeczą jest czynić postanowienia męczeństwa na sucho, inną rzeczą zmierzyć się z perspektywą śmierci realnie. Mijały kolejne dni i każdego ranka oczekiwałem na wydanie wyroku, bez wyjaśnień i podawania powodu”.

Pełen żarliwości o zbawienie dusz Gracian nie tracił czasu. Pomagał innym do nawrócenia, głosił, spowiadał, angażował się w organizowanie pomocy dla więźniów. Opowiada, że doświadczając katuszy i udręk uwięzienia: „spowiadał uwięzionych chrześcijan, kiedy byli bici, dodawał im otuchy, godził kłócących się, odwiedzał ich, gdy byli chorzy. A gdy chciano obciąć komuś uszy lub nos, próbował uzyskać za pieniądze ułaskawienie”.

Podczas swojego życia Hieronim poświęcał się misji ewangelizacyjnej na wiele sposobów. Podczas czterech lat bycia prowincjałem wpajał prowincji ducha misyjnego i rozszerzania się. Polecił rozpocząć fundacje w Genui (1584), Kongo (1584) i Meksyku (1585). Pomimo pozostawania w niewoli, nie zaprzestał głoszenia Ewangelii towarzyszom niedoli i tym, którzy ich więzili. Po odzyskaniu wolności i powrocie do życia zakonnego pozostawał do dyspozycji Papieża, aby zorganizować jakąś ekspedycję misyjną. Misjom poświęcił niektóre ze swoich pism. Jego zapał misyjny rodził się z gorącego pragnienia „zbawiania dusz” i zaniesienia Ewangelii aż na krańce świata.

Kiedyś wyznał Teresie, że „nieraz wydawało mu się, że [Matka Boża na obrazie] miała oczy spuchnięte od łez z powodu licznych grzechów, jakimi ludzie obrażają Jej Boskiego Syna. Stąd zrodził się w nim niepowstrzymany zapał ratowania dusz. Stąd głęboka boleść, jaka przenikała jego duszę na widok obrazy Bożej. To pragnienie zbawienia dusz tak go całego pochłaniało, że dla duchowego pożytku bliźniego wszelki trud i wszelkie cierpienie wydawało mu się niczym”. Teresa dodaje przy tym w Księdze fundacji: „Wiedziałam o tym z własnego doświadczenia, bo sama w  różnych zdarzeniach patrzyłam na to, ile dla tej swojej apostolskiej gorliwości chętnie wycierpiał”. W tamtym czasie Święta oczywiście nie mogła sobie nawet wyobrazić, że czekają go w przyszłości kolejne próby i jaką okaże w nich wielkość ducha.

W HABICIE MARYI

Hieronim Gracian, karmelita (1596-1614)

„Bóg obdarzył nas wolnością, abyśmy byli wolnymi”. 11 kwietnia 1595 roku basza Tunezu podpisał dokument ułaskawiający. Gracian udał się do Genui. W tym mieście rozpoczął się ostatni, osiemnastoletni etap jego życia jako karmelity (O.Carm.). Opowiada, jak przyjechawszy do Rzymu, upadł do nóg Papieża i uzyskał pozwolenie na ponowne przywdzianie habitu karmelitańskiego. Swoje życie, zanim dotarł do Flandrii, tak streścił nam w kilku słowach: „Papież polecił mi wdziać habit karmelity trzewiczkowego, nie bacząc na to, że Konsulta orzekła, że nie będę mógł powrócić ani do karmelitów bosych, ani do trzewiczkowych. Krótko przebywałem w San Martin in Montibus karmelitów trzewiczkowych. Stąd Protektor mojego Zakonu polecił mi udać się do domu kardynała Deza, protektora hiszpańskiego. Służyłem mu pięć lat jako teolog, pisząc i drukując książki. Z memoriałów, które napisałem do Papieża wynikło to, że Papież i Kongregacja Kardynałów Propaganda Fidei postanowili wysłać mnie do Afryki wraz z komisją, którą utworzono z racji obchodów Świętego Roku Jubileuszowego, do chrześcijan zamieszkujących w tamtejszych stronach. Dotarłem do króla dzięki listom żelaznym do dowódców straży na granicach. Wtedy powiadomiono mnie o śmierci mojej matki. Udałem się do Ceuty. Stamtąd wyruszyłem do Tetuanu i spełniłem zlecone mi zadanie. W drodze powrotnej rozkazano mi zabiegać o pokój pomiędzy naszym królem i szarifem. Wysłuchali mnie. Powróciłem do klasztoru w Madrycie i stamtąd udałem się do Walencji i Alicante, aby następnie powrócić do Rzymu i zdać relację Papieżowi Klemensowi VIII. Papież zmarł. Udałem się na jakiś czas do Walencji, gdzie głosiłem kazania i zająłem się drukiem swoich książek. Następnie wysłano mnie do Pampeluny, abym wygłosił kazania wielkopostne, a potem udałem się do Flandrii”.

Gracian w Peregrinacion de Anastasio okazuje zadowolenie i radość z przyjęcia go do Zakonu Karmelitańskiego. Pisze: „i okazali wielką radość widząc mnie w swoim habicie. Zaliczyli mi przeszłość od czasu złożenia mojej profesji w Karmelu bosym, jakbym złożył profesję u nich; i zaliczano mi ją zawsze, za co jestem im bardzo wdzięczny”.

Podczas gdy okres przeżyty podczas Reformy był owocny z uwagi na posługę przełożonego, to okres przeżyty w Karmelu dawnej obserwancji wyróżnił się jego talentami kaznodziejskimi i pisarską płodnością. Hieronim pisał w imieniu przeorów i przełożonego generalnego Zakonu. Bardzo szeroki był zakres jego działalności, od aktywności misyjnej, poprzez historię Karmelu, aż po duchowość. Z polecenia o. Enrique Silvio, będącego wówczas generałem Zakonu (wybranym w Rzymie w 1598 roku), napisał słynny komentarz do Reguły karmelitańskiej, zatytułowany Della disciplina regolare, w którym zachęcał do obserwancji. W tym czasie podejmował wysiłki, aby wydać drukiem dzieła św. Teresy w tłumaczeniach na inne języki i promował jej beatyfikację. Flandria stała się ostatnim przystankiem w wędrówce jego życia. Tam zajął się napisaniem autobiograficznego dzieła Peregrinacion de Anastasio.

O. Gracian zamieszkał w Brukseli w lipcu 1607 roku. Oddawał się na przemian życiu „eremickiemu” (w eremitarzu znajdującym się w ogrodzie klasztornym) i życiu „czynnemu” (głoszeniu kazań, spowiadaniu oraz pomocy karmelitankom bosym, które wówczas zakładały swoje klasztory w tamtych stronach). Miał szczęście dożyć beatyfikacji Matki Teresy od Jezusa, którą 24 kwietnia 1614 roku wyniósł do chwały ołtarzy Papież Paweł V. O. Hieronim Gracian zmarł jako karmelita w niedzielę, 21 września 1614 roku, o godzinie szóstej popołudniu.

ZWYCIĘSTWO MIŁOŚCI

Przyodzianie nagich (por. Mt 25,36) jest w tradycji hebrajskiej pierwszym uczynkiem miłosierdzia i pierwszą czynnością, którą wykonał Bóg kiedy ujrzał nagość Adama i Ewy. Bóg, według pewnych mistyków żydowskich, sprawił im „ubranie ze światła” (por. Rdz 3,21). Zaskakująco piękna jest gra słów, że Adam i Ewa nie tylko nosili ubrania „ze skóry” (co podpowiadałaby logika), lecz nosili także ubrania „ze światła”, aby nie pozostawali opuszczeni w pierwszą noc, którą musieli spędzić poza rajem.

Gracian podczas całego życia poszukiwał „habitu, którym mógłby się okryć”. Znajdziemy u niego takie stwierdzenia jak „przywdziałem habit karmelity bosego”, „przywdziali na mnie sutannę”, „przywdziali na mnie pelerynę i sutannę z wykwintnego sukna”, „dali mi hańbiący habit”, „przywdziałem nowy habit Adama”, „dostałem od nich na nowo habit karmelity trzewiczkowego” itd. Pod koniec swojego życia z mądrością i rozwagą stwierdził, że „Bóg z łatwością może sprawić, że owocne stanie się noszenie zarówno tego, jak i innego habitu”. I dodaje: „Przekonałem się o tym z doświadczenia”.

Sam Bóg był krawcem, który skroił dla niego strój na miarę. Za uszycie tego stroju zapłacił całym swoim życiem! Cierpienia i kajdany stały się „strojem miłujących się”. „Habit”, który otrzymał przewyższył jego oczekiwania, gdyż nie był strojem zewnętrznym, ale wewnętrznym. Z Graciana, podobnie jak z Józefa w Księdze Rodzaju, zdarto szatę (por. Rdz 37,3.23.31; 39,12; 41,14), ale w zamian został obleczony w szatę z „najczystszego lnu” (Rdz 41,42). Len, aby być zdatnym do szycia i aby zyskać miękkość i biały kolor, musi przejść proces 'trzepania’ i 'międlenia’. Do lnu porównywane są dobre dzieła świętych (por. Ap 19,8).

Epitafium na grobie pewnego żydowskiego rabina dobrze ilustruje to, czego doświadczył Hieronim Gracián: „Z każdego dobrego czynu, który człowiek czyni na ziemi, w niebie jest przędzona świetlista nić. Wiele dobrych czynów daje wiele nici. Po co? Aby utkać szatę ze światła. Szatę ze światła na chwałę Pana czynów”. „Szata ze światła” jest utkana z nici miłosierdzia, dobroci, pokory, łagodności, cierpliwości, przebaczenia, pokoju, a także miłości, która jest więzią doskonałości (por. Kol 3,12-15).

Miłość triumfuje, „obfituje” i „miłuje wszystko”…  Gracian zaprasza nas do bycia kowalami, wykuwającymi pokój i zgodę, aby ludzie widząc nasze dobre czyny chwalili Ojca, który jest w niebie (por. Mt 5,16). La peregrinacion de Anastasio Hieronima Graciana jest wyrazem duchowej, bardzo głębokiej drogi, która jest odpowiedzią na miłość, którą Bóg złożył w jego serce za pośrednictwem Naszej Pani; odpowiedzią na pragnienie życia Regułą Karmelu zgodnie ze wskazaniami św. Teresy od Jezusa; odpowiedzią na niespokojne pragnienie poświęcenia siebie dla zbawienia innych.

To zwycięstwo miłości, odniesione przede wszystkim w momencie przeciwności, była dla niego ekstazą miłości, nie w znaczeniu chwilowego uniesienia, lecz jako nieustanna droga i wyjście z zamkniętego w sobie 'ego’ w kierunku własnego wyzwolenia w poświęceniu siebie, a tym sposobem w kierunku ponownego spotkania siebie samego, a także w kierunku „ukrycia Boga”.

W wędrówce Graciana jawi się nam wędrówka każdego człowieka wierzącego, każdego z nas, starających się kroczyć drogą Jezusa Chrystusa, „który poprzez krzyż prowadzi ku zmartwychwstaniu, drogą ziarna, które wpadłszy w ziemię obumiera i wydaje w ten sposób plon obfity”. Jesteśmy wdzięczni Bogu, że możemy zebrać owoc świadectwa i przesłania, które pozostawił nam nasz brat Hieronim Gracian.

Z listu przełożonych generalnych Fernando Millán Romeral O.Carm i Saverio Cannistra OCD

z okazji 400-lecia śmierci o. Hieronima Graciana.

Tłumaczenie z j. hiszpańskiego: o. Piotr Linka OCD.

Cytaty pochodzą głównie z autobiografii o. Hieronima Graciana: La peregrinacion de Anastasio.