Myślę, że każdy z nas w Karmelu żyje blisko Maryi, Jej zawierzył własne życie, a jeśli jeszcze tego nie zrobił, to warto byłoby tak postąpić idąc za przykładem św. Teresy od Jezusa, św. Jana od Krzyża czy też św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Pewnie znana jest nam modlitwa różańcowa, na wskroś głęboka, która uczy nas relacji i więzi z Maryją, a jednocześnie kształtuje w nas prawdziwą pobożność Maryjną.
Na czym tak naprawdę polega autentyczna pobożność Maryjna?
Dokumenty Kościoła już od lat próbują ukierunkować pobożność ludową tak, by nie była ona tylko i wyłącznie zewnętrzną albo emocjonalną formą wyrazu, ale by poruszała serce, by przemieniała życie, by zawsze oznaczała spotkanie z żywą Osobą.
Maryja, nasza Matka, jest nazwana w adhortacji apostolskiej bł. Pawła VI „Marialis cultus”- Nauczycielką pobożności. Więc paradoksalnie, to Ona sama chce nas nauczyć prawdziwej i autentycznej pobożności. Patrząc na Jej życie przedstawione w Piśmie Świętym, na Jej konkretne decyzje możemy się wiele nauczyć w naszej relacji z Bogiem. Słowo Boże pokazuje nam Ją jako Osobę, która dużo się modli, „rozważa w swoim sercu”, co jednocześnie ma przełożenie na konkret Jej życia.
Stąd wypływa pierwszy wniosek: Maryja nie chce nas skupiać na sobie samej, od razu, gdy tylko do Niej przylgniemy przekierowuje nas na Boga, bo to On jest przecież najważniejszy.
Jeśli modlisz się dużo na Różańcu Świętym – na przykład odmawiasz nowennę pompejańską, różne litanie, odprawiasz pierwsze soboty miesiąca, nosisz Szkaplerz Święty, odmawiasz Anioł Pański oraz inne modlitwy Maryjne, to może pojawić się wątpliwość i wahanie czy nie jest tego za dużo, a Bóg w konsekwencji nie pozostaje gdzieś w cieniu.
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus powie nam, że nie mamy się obawiać zbyt mocnego przylgnięcia do Maryi – to co ważne, to by pozwolić się przez Nią poprowadzić. Wypłakać, wykrzyczeć swój ból, niezrozumienie jakiejś sytuacji, opuszczenie, osamotnienie, cierpienie, zawierzać Jej własne życie, swoją codzienność; potem wyciszyć się przy Niej, a następnie wstać i iść dalej.
W konstytucji „Lumen gentium” Soboru Watykańskiego II możemy usłyszeć takie słowa: „Macierzyńska rola Maryi w stosunku do ludzi żadną miarą nie przyćmiewa i nie umniejsza tego jedynego pośrednictwa Chrystusowego, lecz ukazuje jego moc. Cały bowiem wpływ zbawienny Błogosławionej Dziewicy na ludzi wywodzi się nie z jakiejś konieczności rzeczowej, lecz z upodobania Bożego i wypływa z nadmiaru zasług Chrystusowych, na Jego pośrednictwie się opiera, od tego pośrednictwa całkowicie jest zależny i z niego czerpie całą moc swoją; nie przeszkadza zaś w żaden sposób bezpośredniej łączności wiernych z Chrystusem, przeciwnie, umacnia ją”.
Bycie z Maryją i dla Maryi, autentycznie zawierzenie się Jej Osobie, będzie nieuchronnie skutkowało przemianą relacji z Bogiem oraz przemianą naszej codzienności, relacji z drugim człowiekiem.
Bowiem modlitwa, żywe spotkanie z Maryją, Niepokalaną, pozostawia w nas ślad. Ona modli się za nas, mówi o nas Bogu, troszczy się o nas. Jest Żywą Osobą, Kimś kto jest najbliżej Boga. I od momentu, gdy Jezus, Jej Syn, powierzył nas w swoim testamencie Jej opiece – wzięła nas za swoje dzieci. Nawet jeśli my nie do końca dobrze i dojrzale przeżywamy relację z Bogiem, jeśli do tej pory kiepsko nam idzie nawracanie się z naszych grzechów i upadków, Ona cały czas jest przy nas i nieustannie zawierza nas Bogu.
W Piśmie Świętym są trzy przepiękne fragmenty, w których jest ukazana prawdziwa więź z Maryją. To Zwiastowanie św. Józefowi (Mt 1,18-25), Testament Pana Jezusa z Krzyża (J 19,25-27) oraz Oczekiwanie na Zesłanie Ducha Świętego (Dz 1,12-14). Tak więc „wziąć Maryję do siebie” i „trwać z [Nią] na modlitwie”- to właśnie autentyczna pobożność Maryjna.
Osoba, która dobrze przeżywa swoją pobożność Maryjną to ktoś, kto wziął Maryję do wszystkich swoich spraw. A zatem nie modli się „regułkowo”, ale rozmawia z Nią -nawet poprzez różaniec, litanie czy śpiew.
Św. Teresa od Jezusa powie nam, że każda modlitwa ustna, ma ostatecznie stać się spotkaniem, byciem, trwaniem, rozmową. Wtedy życie zaczyna być inne, bo przeżywamy je razem z Nią.
Zapyta ktoś w kontekście Roku Fatimskiego – a objawienia? Po co one są? Czy pomagają w zdrowej pobożności Maryjnej? Co one nam dają?
Trzeba od razu przypomnieć, że objawienia prywatne są dane przede wszystkim dla konkretnej osoby. A więc Fatima, Lourdes, Gietrzwałd – to objawienia dane dla uświęcenia czy to s. Łucji, czy s. Bernadetty. Ale oczywiście Pan Bóg przez przychodzenie Maryi do nas chce nam o czymś przypomnieć.
O tym, że jest Bogiem, Który jest blisko, Bogiem, Który jest Miłosierny, Bogiem, Który kocha, Bogiem, Który jest czuły. Ale też Bogiem, Którego bolą nasze grzechy i rani Go nasze odwracanie się od Niego.
Dlatego Maryja w objawieniach uznanych przez Kościół nieustannie zaprasza do nawrócenia, do walki o relacje z Bogiem, o miłość, zaprasza do modlitwy, a jednocześnie jak dobra Matka martwi się o nas. Wzywa więc często do pokuty, wynagradzania za grzechy własne i innych, bo sama współcierpiała pod Krzyżem, współodczuwała z Jezusem i grzech dla Niej to konkretna rana zadana Jej Synowi. Nie chce też utracić nikogo ze swoich córek i synów.
A nasze życie to ciągłe wybory. Wybieram Boga, jak Ona; albo wybieram siebie, odejście od Niego, skupienie się na sobie.
W dokumencie „Marialis cultus”możemy przeczytać: „Jednakże Maryja jest przede wszystkim wzorem tego kultu, przez który życie każdego staje się ofiarą składaną Bogu. Tę starożytną i stałą naukę wszyscy mogą usłyszeć od Kościoła, a także od Najświętszej Dziewicy, która Bożemu posłańcowi odpowiedziała: <<Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”>>. Zaiste tymi słowami antycypowała przepiękną prośbę Modlitwy Pańskiej: <<Bądź wola twoja”>>. Zatem przyzwolenie Maryi jest dla wszystkich chrześcijan pouczeniem i przykładem, jak posłuszeństwo dla woli Ojca ma się stać drogą i pomocą do świętości każdego”.
Podsumowując można powiedzieć, że autentyczna pobożność Maryjna, to dbanie o codzienną więź z naszą Matką, najłatwiej przez różaniec – dołączając do tej modlitwy własne sprawy i swoje serce, po to, by dać się poprowadzić i nauczyć się właściwej relacji do Boga i do drugiego człowieka, właśnie od Niej, by naśladować Ją w swojej codzienności.
„Odmawiać Różaniec oznacza uczyć się patrzeć na Jezusa oczyma Jego Matki, kochać Jezusa sercem Jego Matki”
św. Jan Paweł II
„Co do Najświętszej Maryi Panny to muszę Ci powiedzieć z jaką prostotą do Niej się odnoszę”
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus
„Poszłam w utrapieniu swoim przed obraz Matki Boskiej i rzewnie płacząc błagałam Ją, aby mi była matką”
Św. Teresa od Jezusa
o. Paweł Hańczak ocd