Święta od Trójcy Zamieszkałej
Dziewiętnastego kwietnia 1891 roku, z okazji Pierwszej Komunii Świętej, Elżbieta Catez odwiedza po raz pierwszy klasztor karmelitanek bosych w Dijon. Podziwia już od dawna przez okno swojego pokoju to tajemnicze miejsce, a teraz może osobiście wejść, zobaczyć i spotkać się z będącymi tam mniszkami. Nie podejrzewa, że w 1901 roku znajdzie się po drugiej stronie kraty klauzury.Teraz jednak ma zaledwie jedenaście lat, ale własną dojrzałością zdecydowanie wyprzedza swoje rówieśniczki. Posiada przy tym niezwykłą wrażliwość na piękno: potrafi zachwycać się otaczającą rzeczywistością stworzonego świata, pociąga ją gra na fortepianie, kocha towarzystwo i dobrą zabawę, a przy tym jest osobą głębokiego wnętrza, z którą spotkanie pozostaje długo w pamięci.
W klasztorze karmelitanek dokonuje się kluczowe wydarzenie dla przyszłej Błogosławionej. Otóż, sprawująca tam urząd przeoryszy – matka Maria od Jezusa, wyjaśnia Elżbiecie znaczenie jej imienia. Mówi jej prostymi słowami, jak niezwykłą tajemnicę zawiera jej imię – jest domem Boga. Na potwierdzenie tego spotkania, matka Maria podarowuje małej Elżbiecie obrazek, z własnoręcznie napisanym wierszem o następującej treści:
Błogosławione Twoje Imię, dziecię,
Na wskroś owiane chwili tajemnic.
Chociaż Twe serce żyje tu, na świecie,
Jest domem Boga, miłości krynicą.
Ta prawda dotyka dogłębnie Elżbietę – nikt jednak nie podejrzewa, że owa fraza stanie się mottem i celem życia Błogosławionej. Pisze już z Karmelu:
„Czyż nie wspominałam o moim imieniu w Karmelu? Maria Elżbieta od Trójcy. Wydaje mi się, że to imię wskazuje na szczególne powołanie, nieprawdaż, że jest piękne? Tak bardzo kocham tę tajemnicę Trójcy Przenajświętszej, jest przepaścią, w której się gubię. Maria, jako szczególne umiłowanie Maryi; Elżbieta, gdyż imię otrzymane na chrzcie najpełniej odzwierciedla działanie chrztu – człowiek staje się mieszkaniem Boga; od Trójcy Przenajświętszej, ponieważ to Trójjedyny Bóg bierze sobie człowieka w swe posiadanie i zamieszkuje go, a on staje się Jego domem”.
W ten prosty sposób młoda, nikomu nieznana dziewczyna z Dijon, sprowadza Trójcę Przenajświętszą z wyżyn nieba do ludzkiego życia: „Trójca jest we mnie, a ja jestem jej mieszkaniem, Bóg we mnie mieszka”.
Co jednak czyni Elżbieta, aby Bóg czuł się naprawdę jak Mieszkaniec jej serca i aby Jego zamieszkanie przejawiało się w życiu?
Otóż On, Bóg, na wzór oceanu wypływa na brzeg ludzkiego życia, aby coraz bardziej je zagarniać, każdego dnia, każdej godziny, nawet każdej minuty. Chwyta człowieka za rękę, aby przyciągnąć i wznieść go do siebie. On, Bóg, uczynił już wszystko – teraz więc pora na człowieka, na jego osobisty udział w tym dziele. I Elżbieta wie, że jej obecna inicjatywa to pozwolić Mu swobodnie działać, nic więcej, pozwolić, aby On coraz bardziej ją zagarniał, aby piasek jej życia, spoczął na dnie oceanu Jego miłości. „W niezmierzoności dusza ma spoczęła, w bezkresie czasu ze swoimi Trzema” – napisze w swych poezjach.
Błogosławiona podkreśla przez całe życie moment chrztu, jako zaszczepienia w człowieku życia Boga, Jego obecności i Jego zamieszkania. W ten sposób jej życie jest nieustanną odpowiedzią na powołanie zawarte w tym sakramencie – w łasce zamieszkania Trójcy Świętej. Oczywiście, tutaj obowiązują trochę inne reguły gry niż w matematyce, dlatego prawda o zamieszkaniu – obecności Boga w duszy – jakkolwiek poznana dosyć wcześnie, bo już w wieku jedenastu lat, jest przeżywana początkowo przez Elżbietę bardziej intelektualnie, na poziomie rozumu – Elżbieta wie i wierzy, że tak jest. Dopiero zgłębianie tej prawdy, zanurzanie się w niej pośród ciszy i samotności, prowadzi Błogosławioną do zrozumienia i przeżycia tajemnicy zamieszkania: prawda spływa z rozumu poprzez życie do serca.
Bliskość – zamieszkanie Trzech w duszy, św. Elżbieta określa prostymi stwierdzeniami, np.: przyzwyczaić się, uświadomić sobie, zdać sobie sprawę: „Zdradzę pani mój „sekret”. Wystarczy myśleć o Bogu, który mieszka w nas jakby w swojej świątyni. Święty Paweł mówi o tym, zatem możemy w to wierzyć. Pomaleńku dusza przyzwyczaja się żyć w słodkim towarzystwie Boskiego Gościa, pojmuje, że jest małym niebem, w którym Bóg miłości usytuował swoje mieszkanie; Należy uświadomić sobie, że Bóg znajduje się wewnątrz nas i z Nim stawiać czoło wszystkiemu”.
Zatem św. Elżbieta poszukuje Boga w sobie, znajduje Go, wchodzi w relację z Nim, czyniąc z siebie niebo – miejsce, gdzie On przebywa. W ten sposób ta młoda karmelitanka wskazuje nam, że życie Boga jest w nas, a nie na wyżynach niebieskich, niebo jest w nas: „znalazłam moje niebo na ziemi, bo niebem moim jest Bóg, a Bóg mieszka w mojej duszy”.
W ten prosty sposób Elżbieta wskazuje nam drogę, która prowadzi do głębokiej zażyłości z Trójcą, do posiadania Jej. Akcentuje oczywiście górujące działanie Boga wyrażone w pragnieniu przebywania z człowiekiem. Taki zamysł nie pozwala jej jednak pominąć ludzkiej współpracy. Działalność Trójcy i Jej poszczególnych Osób poprzedzona jest długim i wymagającym przygotowaniem, dążącym do całkowitego uporządkowania osoby – śmierci starego człowieka i skupienie wszystkiego na Bogu.
Spójrzmy na życie Błogosławionej – jest ono ciągłym zmaganiem się z własnymi skłonnościami i przywiązaniami, a w sposób szczególny, jest pracą nad charakterem. Św. Elżbieta to bardzo wrażliwa i uczuciowa, a przy tym choleryczna i impulsywna osoba. Cała jej sfera emocjonalna staje się więc przedmiotem pracy nad sobą. Wymaga to od niej heroicznego wysiłku i ciągłej kontroli w obliczu wewnętrznych wzburzeń. Zmagania te przyjmuje jednak z wielką cierpliwością. Jej koleżanka opowiada: Widziałam ją zagryzającą sobie wargi, aby nie odpowiedzieć na zarzut. Jej matka doda do tego świadectwa: Pamiętam sytuację, w której miała prawo do utraty cierpliwości, jej walka wewnętrzna musiała być ostra, skoro zobaczyłam dwie łzy spływające po policzkach, sama zostałam pochłonięta jej słodkością i podziwiałam (…) jej ducha ofiary. Ta walka odbywa się w ukryciu i nawet najbliżsi nie potrafili zauważyć wysiłku i opanowania, jakie wkładała, aby nie zwracać na siebie uwagi i nie użalać się nad sobą. Swym doświadczeniem w porządkowaniu własnego wnętrza dzieli się z innymi, podkreślając swój sekret skuteczności tkwiący w systematyczności, cierpliwości, słodyczy w działaniu i ufności w Bożą pomoc.
W ten konkretny sposób proste, zwyczajne, w niczym nieróżniące się od naszego, życie Elżbiety stało się miejscem doświadczenia wielkich tajemnic. Kolej więc na nas. Wpatrujmy się w nasze wnętrze, odkrywajmy jego wartość, i na wzór oceanu pozwólmy Bogu zagarnąć całe nasze życie. Wtedy naprawdę będziemy szczęśliwi, gdyż będziemy szczęśliwi szczęściem Boga – Trójcy.
Uczeń pewnego mistrza zbytnio użalał się nad sobą. Mistrz wziął garść popiołu i wrzucił je do szklanki z kryształowo czystą wodą. Woda zmąciła się. To są twoje problemy uczniu – powiedział. Następnie na nowo wziął popiół i wrzucił go wód oceanu, oceaniczna woda pozostała czysta jak wcześniej. Mistrz zakończył: to ty codziennie wybierasz czy chcesz być szklanką czy oceanem.
o. Mariusz Wójtowicz OCD