Kontynuując rozważania na temat „Twierdzy wewnętrznej” należy dostrzec, że po okresie wytężonej pracy nad sobą, pogłębianiem ascezy i rozwojem cnót, dochodzi się nieuchronnie do etapu w życiu duchowym, który polega w swej istocie na zdaniu się na Boga, nie rezygnując wszakże, lecz kontynuując wcześniej rozpoczęty rozwój duchowy. Teraz to jednak Bóg chce przejąć inicjatywę i zacząć działać – najpierw delikatnie, a potem z całą mocą.
- Mieszkanie czwarte.
Jest to miejsce w którym człowiek zaczyna wchodzić w sferę mistyki, mieszkanie przejściowe ze stanu ascetycznego do stanu mistycznego, które można określić jako włączenie się łask mistycznych w wysiłek ascetyczny człowieka. Jak sama powie św. Teresa: „Tu bowiem już się zaczynają rzeczy nadprzyrodzone”. Na razie odbywa się to delikatnie i niezbyt często, ale człowiek wyraźnie doświadcza stanów: obecności Boga, wewnętrznego skupienia, modlitwy odpocznienia oraz modlitwy tzw. „uśpienia władz”. Mniej jest działania człowieka, jego aktywności i wysiłków ascetycznych, natomiast rozpoczyna się okres oddawania się w ręce Boga, poddawania się Jego działaniu. Bóg staje się Bogiem żywym, nie doświadczamy Go już tylko wyłącznie bardziej zewnętrznie poprzez studium Pisma Świętego, słowa drugiego człowieka, konkretne wydarzenia, ale spotykamy Boga, który jest Miłością. Znakiem szczególnym tego mieszkania jest tęsknota za spotkaniem, przebywaniem, rozmową, byciem z Bogiem sam na sam. Natomiast modlitwa odpocznienia ma to do siebie, że bez wysiłku z naszej strony, jesteśmy skupieni, jest to stan naszego serca. To co wyróżnia i charakteryzuje stan modlitwy odpocznienia to pozostawanie w bliskości z Bogiem, trwanie w Jego obecności: „Dusza poznaje, że jest blisko przy Bogu swoim, że gdyby nieco więcej jeszcze się zbliżyła, stałaby się jedno z Nim przez zjednoczenie”. Jeśli wcześniej trwanie w Bożej obecności wymagało wcześniej pracy ascetycznej i nieustannego skupiania uwagi przez samego człowieka, to teraz staje się to niejako czymś naturalnym – człowiek osobiście i konkretnie doświadcza obecności Boga.
- Mieszkanie piąte.
W tym mieszkaniu zaczyna się coś naprawdę nowego – tutaj człowiek staje się własnością Boga. Jeśli we wcześniejszych mieszkaniach człowiek działał, potrzeba było konkretnego wysiłku, teraz to Bóg, oczywiście za zgodą człowieka, przejmuje inicjatywę. Tym, co jest charakterystyczne dla tego mieszkania jest modlitwa zjednoczenia: „chcę wam jednak wskazać tu jeden znak, za pomocą którego nieomylnie i niewątpliwie będziecie mogły poznać, czy to, co w sobie czujecie, jest od Boga (…) jest to znak niezawodny (…) Bóg sam tak głęboko przenika wnętrze tej duszy, że gdy wróci do siebie, żadną miarą o tym wątpić nie może, iż była w Bogu i Bóg w niej. I tak mocno ta prawda pozostaje w niej wyryta, że chociażby potem całe lata zostawała bez powtórnego otrzymania tej łaski, nie zdoła o niej zapomnieć ani wątpić o jej rzeczywistości”. Doświadczenie tego mieszkania wyciska na duszy swoistą pieczęć i pewność obecności Boga. Ale jest ono czymś radykalnie nowym – odrodzeniem się do życia na inny sposób, z nowym sposobem patrzenia, doświadczania, przeżywania i rozumienia rzeczywistości. Następuje swoista przemiana człowieka – odtąd Bóg i życie Boże biorą górę, zaczynają dominować nad naturą. Zaczyna się zjednoczenie z Bogiem poprzez śmierć w Chrystusie i powstanie do nowego życia w Nim. To stan, w którym jak mówi św. Teresa od Jezusa, larwa kończy swój żywot, umiera, a do lotu unosi się przepiękny motyl. I tym, co charakteryzuje życie motyla jest dzielenie się z braćmi miłością i tym czego doświadcza w relacji z Bogiem, zaczyna promieniować Nim na zewnątrz: „najpewniejszym znakiem (…) jest zdaniem moim, wierne przestrzeganie miłości bliźniego”.Święta Matka pokazuje wyraźnie, że tutaj miłość nie jest tylko uczuciem czy emocją, nie jest jakimś tanim sentymentalizmem, ale zaczyna być naprawdę ofiarna, realistyczna, konkretna: „Gdy znowu widzę inne dusze, tak zacietrzewione w przedmiocie swego rozmyslania i tak skrępowane na modlitwie, iż nie śmieją, rzekłbyś, i poruszyć się ani myśli na chwilę odwrócić, by snadź nie uroniło im się co z tej odrobiny uczuć pobożnych i smaków duchowych, które im na modlitwie przyszły, myślę sobie, że są to dusze nie mające jeszcze ani pojęcia o prawdziwej drodze, którą się dochodzi do zjednoczenia (…) Nie tędy droga, siostry, nie tędy! Bóg żąda uczynków!” Tu, w piątym mieszkaniu Bóg wzywa duszę do miłości względem braci i do zjednoczenia z sobą – Boskim Oblubieńcem. Ale nasza Mistyczka wzywa nas jeszcze do jednej rzeczy – do nieustannego czuwania i wierności otrzymywanym łaskom, wierności Bogu, który jest Miłością.
- Mieszkanie szóste.
Jest to stan w którym następują gwałtowne ekstazy, żeby ostatecznie poddać naturę człowieka łasce. Występują wielkie impulsy miłości, a człowiek zaczyna w zupełnie nowy sposób patrzeć na swoje poprzednie życie i żałować z głębi serca za własne grzechy. Ta przemiana wewnętrzna jest dokonywana przez samego Boga, który radykalnie i dogłębnie oczyszcza serce człowieka. Moment ten można nazwać, używając terminologii św. Jana od Krzyża, nocą ducha. Rozpoczyna się ona od tego co zewnętrzne – od niezrozumienia ze strony najbliższych, przyjaciół i kierowników duchowych; kontynuacją są zazwyczaj choroby ciała oraz kryzysy psychologiczne, z kulminacją w próbie wiary – następują wyraźne momenty oschłości i stany poczucia opuszczenia przez Boga, wspomnienie grzechów z przeszłości oraz ciemność i pustka w umyśle i sercu. Jak powie św. Teresa: „A łaska (…) tak głęboko gdzieś jest w niej ukryta, że nie czuje w sobie ani jednej iskierki miłości Bożej i zdaje się jej, że nigdy nie czuła”. Ostatecznie celem działania Boga jest gruntowne oczyszczenie serca człowieka, przepalenie wszystkiego jak złoto w tyglu i unicestwienie wszelkich śmieci, które jeszcze zalegają w duszy. Pojawiają się wtedy ogromne pragnienia bycia z Bogiem, Bóg zadaje miłosne rany, które według opisu Świętej są palące jak ogień. Następuje moment doświadczeń ekstatycznych – są one po to, by człowiek mógł być naprawdę blisko Boga: „Pan (…) odrywa ją od zmysłów. Gdyby bowiem, będąc przy zmysłach, ujrzała tak z bliska ogromny on Majestat, snadź niepodobna, by tego widoku nie przypłaciła życiem”. Wyraźnie widać zatem, że łaska ekstazy dla nas jest stanem przejściowym – ma ona przygotować człowieka do pełni zjednoczenia w mieszkaniu siódmym. Jest ona płomieniem czyśćcowym, który ma wypalić wszystko w człowieku, by być jedno z Bogiem. Po przejściu przez to doświadczenie następują momenty głębokiego głodu i pragnienia Boga: „Łaski te, tak wzniosłe, wzbudzają w duszy (…) pragnienie posiadania już zupełnie Tego, który ją nimi obdarza”. A w związku z tym człowiek czyni wszystko by podobać się Bogu we wszystkim bez wyjątku oraz postępować w każdej sytuacji jak najdoskonalej. Mistykowi w tym momencie „żywiej stoją przed oczyma te grzechy jej”, ale jest to moment wyraźnie pozytywny, gdyż człowiek płacze, ubolewa, zdumiewa się nad tym jak mógł popełnić w swoim życiu tak wiele grzechów – rozumie dogłębnie czym jest grzech i co powoduje w ludzkim sercu.
Stan szóstego mieszkania jest także odkryciem i zanurzeniem się w Człowieczeństwie Chrystusa – wejściem w Jego tajemnicę oraz postawieniem Chrystusa w centrum swojego życia i swojej codzienności. W tym momencie człowiek dopasowuje do tej Prawdy całe swoje życie, swoje pojmowanie, przeżywanie, doświadczanie – następuje całkowite przebudowanie serca człowieka. Obecnie dusza cała płonie w ogniu pragnień i „wzrasta również miłość, im bardziej człowiek odkrywa, jak bardzo zasługuje na to, być miłowanym, ten wielki Bóg i Pan”.
- Mieszkanie siódme.
Jest to stan pełnego zjednoczenia z Bogiem, odznaczający się bardzo wysoką owocnością działalności apostolskiej. Dochodzimy tutaj do wnętrza twierdzy, do serca duszy, do samych siebie. Ten stan to pełna jedność ludzkiego serca z Bogiem zwane też małżeństwem duchowym, mistycznymizaślubinami. Stan ten odznacza się tzw. łaską trynitarną: „W takim widzeniu trzy Osoby Boskie siebie duszy udzielają (…) Ma dusza to uczucie, że te Boskie Trzy Osoby nigdy nie odeszły od niej”. Jest to zarazem pełnia życia w Chrystusie – stan najwyższej świętości jaką człowiek może osiągnąć tutaj na ziemi. Jest ona faktem trynitarnym, który staje się w sercu człowieka i przeobraża diametralnie Jego życie, pochodzi od świętości Chrystusa i najgłębszego z Nim zjednoczenia. Tutaj mistyk może powtórzyć za św. Pawłem: „Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. Świętość według św. Teresy jest stanem wewnętrznej dojrzałości człowieka. Dar siódmego mieszkania to „moment”, w którym „Bóg w swojej dobroci zdejmuje duszy łuski z oczu” i widzi ona rzeczywistość taką jaka ona jest. Człowiek może powtórzyć tutaj za św. Pawłem, a mówił tak każdy święty – „Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus”. Dla św. Teresy świętość siódmego mieszkania to nie doskonałość etyczna, perfekcjonizm, człowiek idealny, ale to stan zjednoczenia relacyjnego między Bogiem, a człowiekiem: „można je porównać jeszcze do strumienia wpadającego do morza i nierozdzielnie w nim wody swoje zanurzającego”.